sobota, 17 grudnia 2022

Chapter seven

29 października, Moskwa
- Cieszę się, że ciebie mam - Ivan zmęczony podróżą spał, a Jo leżała obok niego. Do południa miał czas; potem musiał pędzić na trening.
Joanna kolejny raz rozmyślała o tym co się stało dwa dni temu. Postanowiła tak po prostu zapaść się pod ziemię, uciec. I tak nie miała znajomych, przyjaciółek. Jedyną teraz bliską osobą był Ivan. Wyszła cicho z sypialni; zostawiła mu kartkę w kuchni, że wychodzi i opuściła dom. Musiała orzeźwić swój umysł, a mroźne powietrze w Rosji idealnie się do tego nadawało.
Nawet nie wie ile chodziła po zimnym mieście, ale wiedziała jedno: że nie wie gdzie jest.
Świetnie, kurwa. Jesteś w obcym mieście i do tego się zgubiłaś.

Po południu, powrót Ivana z treningu
Szedł przez miasto z torbą treningową na ramieniu, rozmyślając o kilku poprzednich dniach. Chciał jakoś jej pomóc, ale nie wiedział jak. Nie był dobry w te klocki. 
Po drodze poszedł do sklepu po jedzenie i cicho podśpiewując pod nosem kroczył chodnikiem. Otwierając drzwi zdziwił się, że panuje kompletna cisza i ciemność. Przestraszył się, że coś się stało bo Jo nie było w domu. Próbował się do niej dodzwonić, jednak cicha melodyjka zabrzmiała na blacie w kuchni.

Bar, kilka przecznic dalej
- No i on wszedł do domu i nas nakrył.
- Naprawdę? To takie straszne. - obok Jo siedział pedzio w różowych rurkach i różowym sweterku. Ogólnie cały był różowy. Nawet drinka pił różowego. Ale grunt, że wysłuchiwał żali Joanny. 
- Dobra, ja się będę zbierać. Tylko jest jeden problem: bo nie wiem gdzie jestem.
- Ale się narąbałaś, że nawet nie wiesz gdzie mieszkasz.
- Masz telefon?
- Jasne. - no telefon też był różowy. Jo wystukała dobrze znany jej numer i czekała na odzew z drugiej strony.
- Halo? - usłyszała zaniepokojony głos Ivana.
- Jestem w jakimś barze gdzieś, jakoś od kilku godzin. Przyjedziesz po mnie?
- Z kim ty tam jesteś?
- Nie wiem, nie znam. Jest cały różowy. 
- Daj mi go do telefonu.
Posłusznie oddała urządzenie i poprosiła barmana o kolejnego drinka.

Po telefonie wybiegł z domu nawet nie zamykając drzwi. Odpalił swoją granatową audice i pędził po Jo na drugi koniec miasta. Czy ją powaliło do reszty żeby tak się urżnąć? Z tego co mówił ten koleś, to była pijana jak bela. Po kilku minutach jazdy zatrzymał się z piskiem opon przed pubem w którym miała przebywać Jo. Wbiegł do pomieszczenia rozglądając się w około. W końcu zobaczył ją, a raczej tego różowego. Obok niego siedziała Jo z głową opartą o blat.
- Joanna? - powiedział lekko ją szturchając. Podniosła głowę i się uśmiechnęła.
- Cześć. 
Próbowała wstać, ale mocno się zachwiała i upadła na podłogę. Ivan się zaśmiał i podniósł ją. Uregulował rachunek, podziękował różowemu i zaniósł kochankę do auta. Położył ją na tylnym siedzeniu i ruszył do domu. 

9 listopada, Bełchatów
- Ej, wiecie co się dzieje z Aśką i Ianem? - zapytał cicho Zbyszek chłopaków. Od prawie dwóch tygodni nie widział blondynki, lekarz chodził jak struty, w ogóle jakoś tak dziwnie było. 
- Nie pytaj nawet - machnął ręką Krzysiek i poszedł napić się wody. Właśnie wygrali mecz z Rzeszowem, ale to mu jakoś nie poprawiło humoru. Zastanawiał się co robi Jo i czemu nie daje oznak życia. A najgorsze było to, że jej były już narzeczony nie robił nic by się z nią skontaktować.
A Ian po prostu się załamał. Chyba wolał nie wiedzieć, że go zdradziła; a teraz cholernie jej brakowało. Tak bardzo ją kochał, że był gotowy wybaczyć zdradę. Jednak wiedział, że wszystko stracone: ona nie wróci, a on o to nie poprosi.

10 listopada, Moskwa
- Jo, Łukasz do mnie dzwonił. - Jo siedziała na tarasie zapatrzona w krajobraz. Ivan zaszedł ją od tyłu i mocno przytulił.
- Co chciał?
- Czy nie wiem co się z tobą dzieje i czemu się do niego nie odzywasz.
- I?
- No co miałem mu powiedzieć. Nie ingeruje w wasze sprawy więc powiedziałem, że nie wiem gdzie jesteś.
- Dziękuje.
- Jo, myślę że powinnaś się do niego odezwać.
- Nie mam po co. On mnie nie obchodzi.
- Ale ty jego tak.
- Ivan, proszę cię. Nie zmuszaj mnie bo i tak tego nie zrobię.
- Ja ci tylko podpowiadam robaczku. Lecę na trening. - pocałował ją w tył głowy i zostawił samą.

Wieczorem
- Może bym wpadła na wasz mecz? Oczywiście tylko jeśli tego chcesz.
- Mówisz poważnie? Już wcześniej chciałem się ciebie o to zapytać - przytulił ją od tyłu, wkładając nos w blond włosy i wdychając cudowny zapach.
- Teraz mam trochę wolnego od pokazów to chętnie pójdę. Kiedy jest najbliższy?
- Jutro. Będzie mi się lepiej grało wiedząc, że moje poczynania ogląda ktoś kogo lubię.
- Tylko lubisz? - odwróciła się do niego przodem, chcąc zobaczyć jego reakcję.
- Uwielbiam - odparł przykładając czoło do jej czoła. Czuła na swojej twarzy jego gorący oddech.
- Uwielbiasz?
- Może trochę kocham - ręką dotknął jej serca, na co zareagowało mocniejszym biciem.
- Kochasz?
- Jo, w co ty grasz?
- Sprawdzam jak bardzo jestem dla ciebie ważna.
- Jesteś bardzo ważna dla mnie. Czasem aż myślę, że najbardziej na świecie.

poniedziałek, 12 grudnia 2022

Chapter six

Samolot wylądował dopiero po 16, ponieważ były drobne problemy. Joanne mało to obchodziło. W głowie miała tylko Ivana; otworzyła się przed nim totalnie. Chyba zyskała ważną osobę w swoim życiu.
Wzięła swój bagaż i kierowała się do terminala.
- Jo! - usłyszała krzyk, gdy tylko postawiła nogę za drzwiami. Rozkojarzona rozejrzała się i natrafiła na grupkę chłopaków.
- Obstawa? - zaśmiała się do nich.
- Oo pokazik się udał. Jo żartuje - klasnął w dłonie Krzysiek po czym ją przytulił. Wszyscy wybuchnęli śmiechem i ku zaskoczeniu reszty, Jo też.
- Idziemy coś zjeść? - spytała patrząc na swojego chłopaka.
- Miałem to samo zaproponować - cała wataha wyszła z lotniska.
- Jak mecze? - zapytała Jo gdy złożyli zamówienie w restauracji.
- Świetnie. Na następny obowiązkowo wpadasz.
- Z chęcią. Znacie jakiegoś Ivana Tarasova? - zapytała takim tonem jakby się pytała czy chcą kanapkę z szynką czy z serem.
- Ivan. Poznałaś Ivana?
- Miałam z nim styczność.
                                                   Tak, pieprzyliśmy się jak króliki.
- Zwariowany człowiek - zaśmiał się Michał.

Moskwa
- Ivan, ty debilu. To był jednorazowy wyskok, a ty już o miłości myślisz - z tęsknotą wpatrywał się w krajobraz za oknem swojej sypialni. Czuł jej zapach w pościeli, w łazience, dosłownie w całym domu. Zaczynał myśleć, że chciałby ją mieć tylko dla siebie.
- Co ty odpierdalasz - strzelił sobie z liścia i wszedł do salonu i wyjął swój ulubiony trunek. Włączył koncert noworoczny i usiadł wygodnie na kanapie. Alkohol przyjemnie drażnił ścianki jamy ustnej, jednocześnie rozluźniając go. W tej samej chwili usłyszał jak ktoś dzwoni na jego telefon.
- Tak?
- Cześć. Doleciałam. Co prawda z opóźnieniem, ale jestem już w domu. Właśnie idę wziąć prysznic.
- To wspaniale. Ja właśnie słucham koncertu. Kiedy się widzimy?
- Nie wiem. Na razie czeka mnie wyjazd do Hiszpanii i Białorusi.
- To drugie to blisko mnie. Mała, nie zatrzymuje cię dłużej. Wyśpij się. Odezwę się jutro.
- Okej. To do usłyszenia.
- Z kim tak flirtujesz? - usłyszała śmiech Iana za sobą.
- Kochanie, nie strasz mnie. Aga dzwoniła. Żona Łukasza.
- Czyżbyś znalazła przyjaciółkę? - rozpromienił się.
- Nie zapeszam.
 tak, moja przyjaciółka to Ivan z którym się pieprzę 
- Idziesz ze mną pod prysznic?
Nie musiała dwa razy proponować.

26 października, Jastrzębski Zdrój
- Mamy zaszczyt dzisiaj gościć na widowni Ivana Tarasova oraz Evgeniya Siwozhelza wraz z żoną.
Jo całkiem znudzona siedziała na trybunach i oglądała rozgrzewkę siatkarzy. Ale te dwa słowa wybudziły ją z transu. Ivan tutaj? A to cham, że jej nie powiedział! Rozmawiali codziennie, a ten nawet jej nie powiedział, że przyjeżdża!
- To miała być niespodzianka - usłyszała za sobą jego seksowny głos.
- Ivan, ty draniu. 
- Cześć. Wolne? - zapytał wskazując na miejsce obok Joanny.
- A siadaj. Najwyżej na ciebie nawrzeszczą. Ile zostajesz w Polsce?
- Do poniedziałku misiaku.
- Ciszej bo ktoś usłyszy.
- Który to twój chłopak? - zapytał po chwili ciszy.
- Ten koło słupka. W czarnej koszulce.
- Ciacho.
- A z ciebie pedał się zrobił?
- Oh, znowu muszę cię upić żebyś była milsza?
- Wybacz. Ivanie, czy teraz ciebie bardziej pociągają męskie członki niż kobiece pochwy? - zapytała Jo z uśmiechem. Ten ryknął głośnym śmiechem czym zwrócił uwagę kibiców. Zauważyła, że ku im zmierza wataha.
- Ivan. Kope lat - przywitał się Michal.
- Niech no pomyśle. Od Igrzysk Olimpijskich?
- Nic się nie zmieniłeś. Ciągle lubisz wkurwiać ludzi - stwierdził Zbyszek.
- E tam. To efekt rosyjskiej wódy. Panowie, trzymam kciuki za was.
- No stary, wielkie dzięki - tymczasem Krzysiek usiadł koło Rosjanina i rozpoczął konwersację.
- Skąd ty go znasz? - szepnął Ian do swojej dziewczyny.
- Mówiłam już, że jak byłam na pokazie w Moskwie to Łukasz go przyprowadził ze sobą.
- Oh, no dobra. Do zobaczenia po meczu.

- Co robisz po meczu? - była końcówka pierwszego seta, gdy Ivan znudzony meczem zagaił rozmowę. Zero kłótni pod siatką, zero ostrych słów, kłótni z sędzią. Mecz stracony.
- Jadę do domu.
- W nocy? Będziesz tłuc się po ulicach? 
oh, czy on się o mnie troszczy?
- Widzisz, taka sytuacja. Niestety nie mogę nocować bo jutro muszę się stawić w agencji.
- Hm, w sumie jak zostawię swoich towarzyszy to nic się nie stanie.
- Ty chyba nie myślisz, że pojedziesz ze mną do Łodzi - spojrzała zdziwiona na niego.
- To właśnie miałem na myśli robaczku.
- Ivan, jak cię trzepnę w te blond włosy to poczujesz to w gaciach.
- Czyli wszystko ustalone - uśmiechnął się szeroko.
- Jak chcesz. W sumie za samochodem możesz biec - obdarowała go równie szerokim uśmiechem.
- No nie mów, że pozwolisz mi się zmęczyć.
- Jeszcze się pytasz - zaczęła się śmiać. 
- Dobra, możesz ze mną jechać. Ale śpisz na podłodze.
- Oczywiście - odpowiedział z lubieżnym uśmieszkiem.
- Idę się pożegnać z chłopakami, a ty zaczekaj na mnie przed halą - zeszła po schodkach na dół i weszła na boisko. 

Dwie godziny później
- Ian, a ty gdzie się wybierasz? Przecież do domu wracamy dopiero jutro - zaskoczył go Krzysiek, gdy pakował swoje rzeczy do torby.
- Muszę coś sprawdzić.
- Ale co?
- Daj mi spokój! Ten rusek właśnie może pieprzyć moją narzeczoną, nie rozumiesz!?
Znał ten wzrok u Joanny. Wzrok, który pokazywał że pieprzyli się kilka albo nawet kilkanaście razy. Za dobrze ją znał.
- Co ty gadasz chłopie?
- To co słyszysz. Wydaje mi się, że ona mnie zdradza - usiadł załamany na łóżku i schował twarz w dłoniach.
- Stary, jadę z tobą. Nie puszcze cię żebyś w takim stanie jechał autem.
- Okej, ale nikomu nie mów.
- Jasne.

Łódź
- Tu masz łazienkę, po prawo jest kuchnia, salon i tak dalej.
- Ładne mieszkanie - odpowiedział z grzeczności Ivan.
- Dzięki. Chcesz coś do jedzenia, picia?
- Chcę ciebie - podszedł do niej i wpił się zachłannie w usta. Odepchnęła go lekko i poszła do łazienki. Uznając to za zaproszenie, poszedł za nią. 
Pod prysznicem nie liczyło się dla nich nic. Ani to że właśnie do mieszkania wchodził Ian, ani że otwierał drzwi od łazienki. Dopiero jego głos sprowadził parę kochanków na ziemię.
- Za pięć minut nie chce was widzieć w tym mieszkaniu. Jo, nie spodziewałem się tego po tobie. - wkurwiony wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami.
- Ja pierdole - zrozpaczona Jo oparła się o Ivana i zaczęła płakać.
- Przepraszam. To przeze mnie.
- Nie. Nie obwiniaj siebie. To również moja wina. Tylko gdzie ja teraz zamieszkam - rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Wyjedź ze mną do Rosji.
- Ty chyba żartujesz.
- Nie. Tutaj chyba nic cię nie trzyma. Dzisiaj prześpimy się w jakimś hotelu, a jutro po pokazie wylecimy do Moskwy.
- Zgadzam się - odparła po chwili zastanowienia. Wyszli z pod prysznica i poszli pakować rzeczy Jo.
Jestem kompletną idiotką
W przelocie się ubrali; Jo rzucała rzeczy na łóżka, a Ivan pakował je do walizek. Gdy była pewna, że już wszystko zabrała, wyszła z mieszkania.

Na dole
- Wiedziałem, kurwa wiedziałem! - Ian wpadł do auta. Miał załzawione policzki i oczy pełne bólu.
- Czyli jednak. Stary, tak mi przykro.
- Zawieź mnie do jakiegoś baru. Muszę się najebać.
- Ale
- Nie ma żadnego ale. Właśnie nakryłem swoją narzeczoną na zdradzie. Na trzeźwo tego nie przyswoję. 
- Jak chcesz - Krzysiek więcej z nim nie dyskutował. I tak to by nic nie dało.

czwartek, 1 grudnia 2022

Chapter five

- Mam pomysł. Może pojedziemy do mnie, co?
- Muszę się spakować. O 10 mam samolot.
- To poczekam na ciebie pod hotelem mała.
- Mała to jest twoja pała.
- Oj uwierz, mała to ona nie jest - cmoknął ją w policzek.
Zajechali pod hotel, ale ku zdziwieniu Jo, Ivan również wysiadł.
- Pomogę ci znieść bagaż - wytłumaczył się. Pani z recepcji dziwnie na nich spoglądała, ale olali ją. Jo szybko się spakowała, wymeldowała i ruszyli taksówką do domu Ivana.
- Łukasz - przypomniała sobie, że miała zadzwonić do brata.
- Zadzwonisz u mnie - uśmiechnął się czule. Jo czuła że Ivan szykuje coś specjalnego.
Jak się później okazało mieszkał w willi na krańcu Moskwy.
- Sam tutaj mieszkasz?
- Potrzebuje dużo miejsca.
Wchodząc z jej walizką po schodach, Jo wybierała numer do brata.
- Łukasz? - zapytała idealnie w momencie gdy Ivan uklęknął i i językiem zaczął jechać po jej udzie.
- Dojechałaś?
- Tak - wyszeptała.
- Co to za dziwne odgłosy?
- Telewizor gra. Muszę kończyć. Pa - rzuciła telefon na szafkę i zdzieliła po głowie blondyna - Ivan!
- Tak? - wstał i zaszedł ją od tyłu. Poczuła jego zwinne palce na nagiej skórze gdy zaczął odpinać sukienkę.
- Teraz będziesz wolny?
- Spokojnie, nie zdradzę ci szczegółów. Ale gwarantuje, że dzisiejszej nocy nie zaśniesz - jego głos był tak zmysłowy, że gdyby pracował w sex telefonie to niejedna kobieta miałaby orgazm.
- Ja mam chłopaka - opamiętała się nagle Jo.
- Chłopaka da się przesunąć. O niczym się nie dowie. Wiesz, uważam że masz za dużo na sobie. - Jednym ruchem odpiął jej stanik. Nagle jego ręce znalazły się przy linii koronkowych majtek Joanny.
- Nie będziesz stać naga podczas gdy ja jestem w całym odzieniu - przerwał czynność pieszczenia jej piersi by się rozebrać. Nosz kurwa! Jo wkurwiło jego powolne odpinanie koszuli, więc szybkim ruchem rozerwała ją. Guziki latały po całym pokoju, ale kogo to teraz obchodziło.
- Widzę, że wczuwasz się w klimat - blondynka cała dygotała od tej rozkoszy, którą obdarowywał ją Ivan. Jo postanowiła go trochę podrażnić i położyła dłoń na jego kroczu. Penis z sekundy na sekundę stawał się coraz twardszy co strasznie ją ucieszyło. Ivan zbliżył swoje wargi do jej i po raz pierwszy się całowali. Jego wargi robiły cuda nie tylko na ciele, ale również na jej ustach. Wypchnęła biodra do przodu czując członka napierającego na jej podbrzusze.
- A teraz najlepsza część - pochwycił ją i jej rozpalona podnieceniem skóra zetknęła się z zimnem satyny.
- Gumki.
- Jestem częściowo bezpłodny. Dzięki temu nie wydaje kasy na coś co mnie drażni. Rozłóż dla mnie nogi, a pokaże ci granice wytrzymałości - znalazł się przy jej piersiach kąsając lekko. Całą drogę do jej kobiecości pokonał w ten sposób. Oplotła nogi wokół niego gdy zaczął penetrować wnętrze Jo.
- Ah Ivan! - piszczała z rozkoszy. Jezusie! Gdzie on się tego uczył! Jej ciało wiło się od nadmiaru orgazmu.  A ten zamiast powoli przestawać, dawał jej jeszcze większą rozkosz. - Boże! - jej myśli nie wytrzymywały tej pogoni. Była w łóżku z szatanem seksu! Nie liczyło się nic innego oprócz tej potężnej fali ekstazy.
- Pokaż mi, że możesz być dla mnie tak miła jak ja dla ciebie - gdy Jo w pełni doszła, Ivan wciągnął ją na siebie, oddając dowództwo w łóżku. Nie musiał dwa razy powtarzać. Schodziła do jego krocza, po drodze badając fakturę delikatnej jak aksamit skóry.
Na początku powoli zadawała mu ból jeżdżąc językiem po członku, by potem zatopić go w swoich ustach. Twardniał jeszcze bardziej i pulsował w jej ustach.
- O kurwa! - krzyknął w momencie gdy nasienie wypełniło jej jamę ustną.
- Mała, jesteś niesamowita - wyszeptał.
- Wiem.
Ułożyła się na jego torsie i spojrzała w twarz. Miał takie piękne wargi: delikatne i różowe; jego oczy dawały pobłysk ciepłego lazuru z zimnym granatem.
- Bo się zakochasz.
- Jasne.
Mniej więcej tak wyglądała ich dalsza noc. Jak się nie pieprzyli to rozmawiali.
- Od ilu lat grasz w siatkówkę? - siedzieli nadzy na wielkim tarasie. Opierała się o jego tors oglądając krajobraz, jednocześnie palili fajkę za fajką.
- Od dziecka. Po drodze miałem małe problemy ze sobą, ale już jest ok. Jo, ja jestem pierdolnięty, ale dobrze mi z tym. Nie zmienię swojego zachowania. Nie zmienię tego kim jestem.
- Ale ja ci tego nie każę. To tylko jednorazowa przygoda, prawda? Wracam dzisiaj do Polski i oboje żyjemy swoim życiem. Ewentualnie od czasu do czasu możesz zadzwonić - zaśmiała się. Wrócili na łóżko; Jo przytuliła się do Ivana.
- Szkoda, że nie mogę cię mieć na stałe. Seks z tobą jest wspaniały.
- Znajdziesz sobie kogoś.
Chwilę później Ivan już spał. A mówił, że nie usną dzisiejszej nocy! Joanna dobrze czuła się z nim, ale ile go znała? Kilka godzin? Poza tym kochała Iana. 
Ta, jakbyś kochała to byś nie zdradziła.
 Nie budząc swojego jednorazowego kochanka wstała z łóżka i skierowała się do łazienki. Tak samo jak dom, tak i łazienka była wielka. Wanna, prysznic, wielkie lustro i umywalka, kibel, pralka. Gdy wanna napełniła się ciepłą wodą weszła do niej i wygodnie się ułożyła. Po długiej kąpieli oplotła się ręcznikiem i wyszła do pokoju.
- A myślałem, że razem się wykąpiemy - usłyszała jego głos.
- Myślałam, że śpisz - zaśmiała się i już miała się odwrócić by wyjąć rzeczy z walizki gdy porwał ją na ręce i przerzucił przez ramię. - Ivan! - zawyła.
- Prysznic czy wanna? - dał jej wybór.
- To i to. Ale najpierw prysznic. - postawił ją na macie w brodziku i zdarł ręcznik.
- Piękny widok - zarumienił się lekko na widok jej sterczących sutków. Oplotła ręce wokół jego szyi, a nogi wokół bioder.
- Tak szybko?
- Jeszcze czeka nas wanna.
Kilka razy szczytowali pod strumieniem ciepłej wody dopóki nie zaczęli stękać ze zmęczenia.
- Wanna - wyszeptała. Szybko nalał wody i weszli razem. Ułożyła się wygodnie na nim. Podobało jej się jego twarde ciało, uśmiech, nawet jego charakter który zdążyła zauważyć, że jest strasznie perwersyjny. Po igraszkach w wannie wyszli się ubrać. Był to i tak złożony proces, ponieważ co chwila to Ivan, to Jo rozbierali siebie nawzajem.
Po jakiejś godzinie opamiętali się i Ivan zniósł walizkę Joanny na dół, a swojego gościa zaprowadził do kuchni.
- Musimy coś zjeść bo wyglądasz jakbyś się miała zaraz załamać.
- Ivan, ja jestem modelką. Taką mam figurę.
- Masz bardzo piękną figurę. Ale trochę mogłabyś przytyć - pocałował ją w nos.
- A ty będziesz mnie utrzymywać.
- Czemu nie. Ale jeszcze masz chłopaka.
- No tak. Zamówisz mi taksówkę?
- Nie. Sam cię odwiozę na lotnisko. Trening mam po południu więc jestem do twojej dyspozycji.
- Skoro nalegasz. - Jo czuła się przy nim świetnie. Miała przeczucie, że jeszcze zostaną dobrymi przyjaciółmi.

Lotnisko
- Pamiętaj, dzwoń kiedy tylko będziesz chciała. Jesteś niesamowitą kobietą i otwieram przed tobą siebie. Może jeszcze nie w sensie miłosnym, ale jako przyjaciel czemu nie.
- Zaraz zaraz. Ty mi proponujesz przyjaźń?
- No tak. A co?
- Wiesz, takie teksty to zwykle kobiety mówią.
- Oj tam. Trzymaj się - pocałował ją w policzek żeby nie wywołać zbędnego zamieszania na lotnisku.
- Zadzwoń jak dolecisz - wcisnął w jej dłoń kartkę ze swoim numerem. Z szerokim uśmiechem patrzył jak wchodzi do samolotu. Lecz w środku wszystko w nim przeczyło. Chciałby pobiec za nią, prosić żeby została. Ale sam wiedział, że to jest bez sensu.

Łódź
- A lekarzyk gdzie się śpieszy? - zawrócił do Iana Zbyszek.
- Po kobietę.
- E no to jedziemy z tobą. Na pewno się ucieszy jak nas zobaczy - dołączył swoje pięć groszy Michał.
- Jak cholera. Dobra, pakować się.
- Jeszcze ja! Gdzie tak bez kolegi się wybieracie.
- Jedziemy po Joanne.
- A no to zapowiada się ciekawe po południe.
Chłopaki jechali na lotnisko w przekonaniu, że Jo jak zwykle będzie dla nich nie miła, rzuci jakimś wrednym tekstem czy spławi ich na bambus.

piątek, 18 listopada 2022

Chapter four

18 października, ostatni dzień pokazu, Moskwa
- Jo, musisz założyć inne buty. Te kompletnie nie pasują do stroju.
- Marcus mi je dobrał.
- Sprawdzę czy są jeszcze jakieś wolne, a ty idź do makijażystki.
- Moje by pasowały - odezwała się blondynka siedząca obok Joanny. Spojrzała zdziwiona na dziewczynę.
- Serio chcesz mi je oddać?
- Tak. Dzięki temu nie spieprzymy pokazu - rozmowę blondynek przerwał telefon.
- Już jesteś? - odezwała się modelka. Jo nie zrozumiała nic, dopóki nie usłyszała z ust koleżanki KOCHAM CIĘ.
- Jestem w połowie polką, ale nie znam prawie żadnego słowa w tym języku - odezwała się speszona gdy towarzyszka zakończyła rozmowę.
- Serio? Tak w ogóle to Agnieszka jestem. Z jakiej części Polski jesteś?
- Mieszkam z chłopakiem w Turcji, ale teraz przenieśliśmy się do Łodzi. Tata był z Warszawy.
Jezu Jo, weź się nie zwierzaj. Zamilknij!
- Ja też jestem z Warszawy. Teraz dzwonił do mnie mój mąż. Jak chcesz to po pokazie mogę cię z nim poznać.
- Nie. To znaczy nie trzeba.

Łukasz cholernie nie lubił tych całych pokazów, wieszaków zamiast dziewczyn i dziwnych strojów. Ale chwila, Aga też taka była. Dobra, ale to nie to samo.
Obiecał, że od czasu do czasu wpadnie na jakiś pokazik gdy będzie miał wolne. Akurat dziś wypadał taki dzień. Siedział pośród elity, elegancko ubrany.
- Dzięki Ivan, że ze mną tutaj jesteś.
- To dla mnie przyjemność popatrzeć na tyle pięknych pań.
- Weź se znajdź jakąś kobietę, co?
- Żadna nie jest godna żeby mnie posiadać. - tak, Ivan na serio tak uważał.
- To wasze ruskie poczucie humoru.
- Polki są piękne - westchnął Ivan. Łukasz roześmiał się i spojrzał na wybieg gdzie spodziewał się, że zobaczy Agę. Ku jego zdziwieniu po wybiegu dumnie kroczyła jego siostra.
- Nie wierzę.
- Co jest?
- To jest moja siostra. No tak. Mówiła, że jest cały tydzień na pokazach tutaj.
 - Ty, od kiedy masz siostrę? - zapytał zdziwiony Ivan.
- Od jakiegoś miesiąca. Nie pytaj.

- Chodź, no chodź. Poznasz mojego męża - nalegała Aga ciągnąc Jo przez całe zaplecze.
Nim zdążyła mrugnąć okiem stała przed bratem.
- To jest.. - zaczęła ich przedstawiać sobie Aga.
- Znowu mnie prześladujesz - zaśmiała się Jo.
- Ja? To ty jesteś tam gdzie ja.
- O co chodzi? - widać było sfrustrowanie Agi.
- Kochanie, to jest moja siostra.
- Siostra? To nie jest Jagoda.
- Wyjaśnię ci w domu.
- Jestem Ivan - przywitał się rusek.
- Joanna.
- To co, może skoczymy na drinka - zaproponowała Agnieszka.
- Ja bardzo chętnie. - powiedział Ivan.
- Ja przepraszam, ale..
- Nie ma żadnego ale. Idziesz z nami i koniec - powiedział stanowczo jej brat.
- Łukasz
- Opijemy wygraną SKRY.
- Uh, musisz być taki uparty?
Nic nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się triumfalnie do reszty.
- Okej, ale tylko zmienię te cholerne buty.
Jo ruszyła do szatni by potem wrócić już z wygodnym obuwiem na stopach. Z racji wzrostu szpilki lub wyższe buty nosiła głównie na pokazach, ale bardzo uwielbiała je mieć na sobie. 
- To gdzie idziemy?
- Mam pomysł. Może chodźmy do mnie. - Jo sceptycznie spojrzała na Ivana. Znała go kilka minut a już zdążyła się do niego trochę zrazić.
Ku jej szczęściu stanęło na barze.

Agnieszka od zawsze interesowała się siatkówką, ale od strony czysto i wyłącznie teoretycznej. Siatkarz? Dla niej obiekt posiadający dwie ręce, dwie nogi, głowę, tułów, a do tego talent do grania. Nigdy nie marzyła o związku z siatkarzem. Ba, nawet z jakimkolwiek mężczyzną. Nie była lesbijką; co to to nie. Po prostu nie było jej to potrzebne do szczęścia.
Na jednym z meczów siedziała jak zwykle ściskając kciuki za pierwszoligowy klub z jej miasta. Nie zwracała uwagi na przystojnego bruneta, który się ciągle na nią gapił, dopóki nie oberwała piłką w brzuch i nie zaczęła na niego wrzeszczeć. Ten tak się przestraszył że chciał jechać z nią na pogotowie.
- Może jestem chuda, ale słaba nie jestem żeby umierać od uderzenia piłką w brzuch - fuknęła na niego.
- Przepraszam. Może w zamian za to pójdziemy na kawę? - zapytał słodko.
- Chyba kpisz - prychnęła i wyszła z hali. Wkurzył ją. Uh, czemu tacy ludzie chodzą po ziemi.

- Z czego tak się śmiejesz? - zapytał Łukasz widząc jak Aga się z czegoś cieszy.
- Pamiętasz nasze początki? Zupełnie jak oni - kiwnęła głową na swoich towarzyszy, którzy krótko mówiąc za sobą nie przepadali.
- To może kolejkę? - przerwał tę krępującą ciszę Łukasz.
- Z chęcią. Nie wytrzymam tutaj na trzeźwo - odparli jednocześnie Jo i Ivan, co za skutkowało groźnymi spojrzeniami w swoją stronę.
Kieliszek po kieliszku i Jo się rozkręcała. Zaczęła ocierać udem o udo Ivana, a jego ręka dość szybko znalazła się na jej plecach.
- Przecież ona ma chłopaka - wyszeptała Aga.
- Póki nic nie robią nie będziemy reagować. Chodź na parkiet, kocico.
- Chyba za dużo wypiłam - zaśmiała się Jo i odsunęła od Ivana.
- Jesteś chociaż milsza.
- Ty też.
- Ja z natury jestem miłym człowiekiem. Szczególnie gdy mam obok siebie piękne kobiety.
- I tak mnie nie zdobędziesz. Mam chłopaka.
- Gdzie? - rozejrzał się chamsko po sali.
- Pracuje w Polsce - wyburczała.
- W Polsce. A my jesteśmy w Rosji. Co się zdarzyło tutaj, to tutaj zostaje.
- Co proponujesz?
- Chodź na parkiet. Już samym tańcem cię podniecę - wyszeptał jej do ucha, jednocześnie penetrując jego wnętrze.
Chwiejnie wstała i seksownym krokiem ruszyła na parkiet. Nim się zorientowała, objął ją swoimi ramionami i zaprowadził w róg sali.
- Dojdziesz na osobności kochana.
- Czy ty kurwa zawsze jesteś taki szybki?
- To zależy. Dzisiaj mam ochotę się dobrze zabawić, a ty się rozluźnisz.

Łódź
Dzwonił do niej piąty raz i nadal nic. Łukasz też nie odbierał. 
- Kolego, co to za mina.
- Nie mogę się dodzwonić do Łukasza ani do Jo.
- Dzisiaj to zapomnij. Pewnie poszli na imprezę.
- Dobra, oddzwoni. My też idziemy na miasto - wparował do pokoju Zbyszek. 

Klub, Moskwa
- Zbieramy się - podeszła do nich Agnieszka. Mieli szczęście, że teraz a nie pięć minut wcześniej gdy Jo przechodziła ekstazę. Jak to kurwa możliwe żeby samym językiem szalejącym po szyi doprowadzić kogoś do orgazmu? 
A sorry, był jeszcze członek ocierający się o jej plecy. 
- Tak tak. Tylko że wy jedziecie w przeciwnym kierunku - skrzywił się Ivan.
- Ale ty masz po drodze. Odwieziesz moją siostrę całą i zdrową?
- Może jestem pojebany, ale o ludzi umiem dbać - oburzył się Rosjanin.
- Wyluzuj. Taksówka już po was przyjechała. Zadzwoń jak dojedziesz - zwrócił się do Jo.
- Jasne. Do zobaczenia - uściskała brata i wsiadła do taksówki.

wtorek, 1 listopada 2022

Chapter three

12 października, Lotnisko Okęcie
- Ian, zadzwonię jak dolecę. Lepiej pilnuj chłopaków.
Jo wylatywała na kolejny pokaz. Tym razem: kierunek Moskwa. Jak zwykle na lotnisku miał czekać na nią ktoś kto odbierze i zawiezie do hotelu. Usiadła na krześle i cierpliwie czekała na swój lot. Wyjmowała właśnie książkę z torby gdy przelotem spojrzała na tłum. Stał w kolejce po bilet. "Nie no, to są chyba jakieś żarty" pomyślała wkurzona.

Poziom niżej
- Ziomuś, pojechałbym z tobą, ale wiesz nowy sezon. Trener by mnie zabił gdybym nie wstawił się na mecz.
- Przecież rozumiem. Nie jestem dzieckiem żeby nie dojechać do Warszawy. - zaśmiał się Łukasz.
- No nie wiem nie wiem. Lepiej powiedz mi kiedy masz zamiar nas odwiedzić.
- Dopiero wyjechałem a ty już się pytasz o powrót.
- No stęskniłem się przecież. Już sześć godzin cię nie widziałem - Krzysia ewidentnie trzymały się dzisiaj żarty.
- Ty mnie nie czaruj. Zadzwonię jak dolecę bo właśnie wchodzę na lotnisko.
- Pozdrów niedźwiedzie.
Łukasz stanął w kolejce po swój bilet; wyjątkowo na lotnisku panował mały ruch.
Dochodziła godzina 20 gdy odebrał bilet i z bagażem szedł usiąść, gdy jego wzrok przykuła znajoma postać.
- Mam już urojenia - zaśmiał się do siebie gdy dziewczyna się odwróciła i okazała się całkiem obcą osobą.
Godzinę później gdy przechodzili przez odprawę, znowu zobaczył tę dziewczynę. Gdy się odwróciła jednak to nie była ona.
- Joanna? - zapytał zdziwiony.
- Znowu ty - westchnęła.
- Co ty tutaj robisz? Lecisz gdzieś?
- Nie. Tak mnie wpuścili do samolotu.
- Ha ha ha. Widzę, że humorek masz po tatusiu.
- Humorek mam swój. Czy ty kiedykolwiek przestaniesz mnie prześladować?
- Siostra, przecież my się nie musimy ciągle kłócić, prawda?
- Chyba powiedziałam ci, że kontakt z tobą i z wami jest mi zbędny.
- Ale ja nie odpuszczę. Chłopaki też. Krzysiu mówił, że Ian zostaje na sezon. Przez ten czas zdąży was do siebie przekonać.
- Jaki jest cel w tym że chcesz mnie poznać, co?
- Chce mieć siostrę. Nie będę ci opowiadał teraz ckliwych historyjek bo nie czas na to. Ale po zniknięciu Jagody nawet nie wiesz jak się ucieszyłem teraz gdy dowiedziałem się, że mam siostrę.
- Jagoda? Kto to?
- Nie czas teraz na to. No więc jak?
- Dobra, spróbuje. Ale potrzebuje czasu.
- Jasne. A teraz możemy spokojnie i normalnie porozmawiać?
- Jak dwójka osób, które przypadkiem spotkały się w samolocie. Ale nie obiecuj sobie za wiele. Może teraz podczas lotu będziemy rozmawiać, ale nie wiem czy potem też tak będzie. Jasne?
- Tak. Ale uwierz, te kilka godzin z tobą uczyni mnie szczęśliwym, Jo.

Bełchatów, pierwszy mecz w sezonie 2020/2021
- Panie doktorze, kiedy Joanna wraca do Polski?
- Krzysiek,  jak jeszcze raz powiesz do mnie panie doktorze to przypadkiem pomylę leki i po meczu będziesz siedział w kiblu. A wracając do tematu to za tydzień. A co, szykujesz przyjęcie?
- Dobry pomysł. Ale chce jeszcze pożyć.
- Daj mi tę nogę bo Miguel dziwnie się na nas patrzy. Zaraz dostaniesz ochrzan.
- Kontynuując naszą rozmowę to powiedz mi czemu Jo nie chce się do nas przekonać?
- Ona miała dość dziwne życie. Już nie chodzi o to, że straciła mamę. Ale pewnie wiesz, że świat modelek to nie jest bułka z masłem. Przyjaźń tam nie istnieje. Jo od 16 roku życia w tym tkwi. Cud że mi zaufała; dlatego też nigdy jej nie skrzywdzę.
- Rozumiem. Jest jakiś sposób żeby się do nas przekonała?
- Jest. I nad tym pracuję. Pogadamy po meczu, okej?
- Jasne.
- Panowie widzę sobie pogawędki urządzają. - Zbyszek dusza towarzystwa.
- Bez nas. Zemsta musi być - Michał żartowniś.
- Chłopaki, Miguel ma wzrok zabójcy więc proszę was, chociaż udawajcie, że się rozciągacie - upomniał ich Ian. Wszyscy jednocześnie spojrzeli na trenera, którego wzrok ciskał błyskawice na nich.
- Po meczu porozmawiamy - przypomniał lekarzowi Krzysiek.
- Jesteśmy zaproszeni? - poruszał znaczącą brwiami Zbyszek. 
- W sumie to tak. Chodzi o Joannę.
- Właśnie, gdzie ona jest?
- Wyjechała do Rosji. O kurwa hahahaha - zaśmiał się po chwili Krzysio.

13 października, Moskwa
- Jakie wy macie pomysły. Nie chciałabym z wami przebywać na zgrupowaniu.
- To tylko część tego wszystkiego - poklepał po ramieniu siostrę.
- Ian nawet nie wie w co się wpakował.
- Nie no, chłopaki jak chcą to potrafią być normalni.
- Jasne. Wierzę bo muszę.
- To po mnie - wskazała po chwili na pana w garniaku trzymającego tabliczkę z jej nazwiskiem.
- Spotkamy się chyba dopiero w Polsce. - Łukasz położył jej rękę na ramieniu. Chwilę się zawahał po czym przytulił siostrę. Ta go tylko poklepała po plecach i z bagażem udała się w stronę szofera.
- Doleciałem - zameldował się Łukasz Krzyśkowi.
- No stary, my tu od zmysłów odchodzimy czy ty żyjesz.
- A czemu miałbym nie żyć?
- No bo leciałeś z Joanną, prawda?
- Tak. Przegadaliśmy cały lot, ale nadal jest dość oziębła.
- Daj jej czas. My tu obmyślamy plan - wydarł się do telefonu Misiek.
- Chłopaki, nie róbcie nic na siłę.
- Dobrze będzie. A, tak w ogóle to wygraliśmy dzisiaj.
- No gratulację. Odezwę się za kilka dni.
- Jasne, trzymaj się. 

W samochodzie
- W pokoju ma pani harmonogram pokazów. Około 10 przyjadę po panią.
- Dobrze, zapoznam się z nim.
- Rezerwacja jest na pani nazwisko.
Ten facet traktował ją jakby była w tym nowa. Nie chciała wchodzić mu w słowo, bo mama nauczyła ją szacunku do starszych. Przed hotelem pożegnała się z nim; oddała bagaż boyowi hotelowemu, po czym poszła zameldować się w hotelu. Wjechała windą na swoje piętro i wchodząc do pokoju rzuciła się na łóżko i od razu zasnęła.

piątek, 21 października 2022

Chapter two

1 października, Łódź
- Jak wyglądam? - Jo obróciła się w okół własnej osi. Miała na sobie bordową sukienkę do połowy ud, a na nogach czarne szpilki. Włosy zostawiła rozpuszczone, a w uszy wpięła małe brylanciki - prezent od Iana na urodziny.
- Jak milion dolarów - wymruczał jej do ucha. Prawa ręka zawędrowała na jej delikatne udo teraz spowite cielistą pończochą. Joanna zaśmiała się i uciekła od niego. Dzisiaj szli na wystawny bankiet do klubu. Ian miał poznać nowych kolegów oraz szefów, a Jo szła tylko jako osoba towarzysząca. Ta rola w pełni jej odpowiadała.
Samochodem służbowym wyjechali z osiedla kierując się do klubu.
- Dużo będzie osób?
- Nie mam pojęcia. Jak będzie nudno to uciekniemy wcześniej, nie? - uśmiechnął się do niej łobuzersko. Wiele razy tak robili i nigdy ich to nie nudziło.
- Taa, i znowu uznają nas za bufonów.

Bełchatów
- Łukasz, chodź no. Przecież wiesz, że Miguel przyjmie cię z otwartymi ramionami. Tak samo jak zarząd.
- I niby jako kto tam pójdę?
- No jako moja osoba towarzysząca no. - przecież to było takie oczywiste, że Łukasz będzie partnerem Krzyśka. No pewnie.
- Co ty Krzysiu gadasz. Pójdziemy jako wataha z Kac Vegas. Tego wieczoru jako samotne wilczki. - poprawił kolegów Michał.
- Wam potrzeba dużej ilości alkoholu widzę - przejął inicjatywę Zbyszek.

Zastanawia was czemu tych czterech panów tak ciągle się ze sobą trzyma? Otóż złączył ich wspólny problem. Ich najlepsi przyjaciele porzucili ich. Jedni na zawsze, inni tylko czasowo. Ale jednak.

Przekonany Łukasz przebrał się w garnitur i wyszli na przyjęcie.
- Ja tam potem idę na jakieś after party - zagaił Zbyszek.
Rozłąka z Wiktorem sprawiła, że nie chciało mu się żyć. Czuł się tak jakby ktoś zabrał mu cząstkę życia, jego bratnią duszę. Przyjaciele wspierali go jak tylko mogli. Niedługo miał się rozpocząć sezon ligowy i mecze z Jastrzębiem znowu miały ich poróżnić.
We czwórkę weszli do wielkiej sali, gdzie za stołami siedzieli wszyscy goście. Oni jak zwykle przyszli ostatni.
- Panowie nareszcie. Jak już nasze spóźnialskie orły przyszły to możemy zaczynać oficjalną prezentację.
- Nudy część pierwsza - zaśmiał się po cichu Krzysiek do Michała. Oni jako starzy wyjadacze wiedzieli co ich czeka. Część oficjalna mieli w głębokim poszanowaniu. Dopiero część rozrywkowa wzbudzała w nich emocję.

Joanna trzymała się z boku. Obserwowała tłum na parkiecie i popijała białe wino gdy jej uwagę przykuło trzech kolesi i jej brat Łukasz.
- Jasna cholera - zaklęła pod nosem i odwróciła się do okna. Chciała jak najszybciej stąd wyjść, ale również nie chciała psuć zabawy Ianowi.
- Co ty tutaj robisz? - usłyszała niski głos obok siebie. Odwróciła się i wpadła w zielone tęczówki. Obok niej stał wysoki brunet o miłym uśmiechu. Jeden z trzech kolegów Łukasza.
- A co cię to obchodzi? - odpowiedziała niegrzecznie.
- Hej hej nie musisz być dla mnie taka nie miła.
- A ty nie musisz wiedzieć wszystkiego - odcięła się. Chciała się odwrócić, ale kątem oka zobaczyła, że nadchodzi reszta chłopaków z Łukaszem na czele.
- Siostra? - zapytał zdziwiony.
- Powiedziałam ci coś wcześniej, prawda?
- Co cię sprowadza do Bełchatowa? - totalnie olał jej wcześniejszą wypowiedź.
- Nie muszę ci się tłumaczyć, ale domyślam się że nie odpuścicie. Otóż mój chłopak będzie nowym lekarzem w tutejszym klubie sportowym. Musieliśmy porzucić dawne mieszkanie i przeprowadzić się tutaj. Wystarczy? 
 Jo nie wiedziała po co to wszystko im mówi. Przecież byli dla niej kompletnie obcymi osobami. Sama też nie czuła jakiejś więzi między nimi.
- Może dlatego, że Łukasz chciałby poznać swoją siostrę? - zapytał retorycznie Michał.
- A może ja nie mam na to ochoty? - odparła całkowicie szczerze Joanna. Zawsze była szczera i nie owijała w bawełnę. Tego samego oczekiwała od innych osób.
Zbyszkowi podobała się bezpośredniość Jo. Znał do tej pory tylko jedną osobę tak bezpośrednią jak on. Był to jego już BYŁY PRZYJACIEL Wiktor. Chciałby zbliżyć się do Joanny; poznać ją, pośmiać się, robić wszystko to co robił kiedyś z przyjacielem. Coś co nigdy już nie wróci, bo honor jest ważniejszy niż przyznać się do błędu.

Krzysiek stał zapatrzony w Joannę jak w obrazek. Widać było, że dużo czasu musi upłynąć zanim komuś zaufa. Znał ten typ doskonale. Pamiętał ile czasu musiało upłynąć zanim Arek mu zaufał. Co on robił żeby Arek chociaż się do niego uśmiechnął to głowa mała. Na samą myśl o nim w środku budziło się ciepło. W osobie Joanny chciałby mieć kogoś w rodzaju przyjaciela. Może by godnie zastąpiła Arka? Kto wie.
Jo nie wiedziała czemu tych dwóch tak dziwnie się na nią patrzy. Chciała zwrócić im uwagę gdy doszedł Ian.
- Kochanie, coś się stało? 
- Rozmawiamy sobie tylko - uspokoił go Krzysiek. - Musimy być teraz grzeczni żebyś leków na spanie nie zamienił nam na sranie - zaśmiał się.
- Jesteście graczami Skry? - zapytał zdziwiony Ian.
- My tutaj wszyscy zgromadzeni oprócz Łukasza, który wybrał zimną Rosję.
Zień trafnie zauważyła, że to Krzysiek był największym gadułą w tym gronie. Nie mogła jeszcze rozgryźć reszty. Ale w sumie nie wiele ją to obchodziło.
- My już chyba będziemy się zbierać - powiedział Ian gdy zobaczył, że Joanna powoli zaczyna się nudzić. Pożegnali się ze wszystkimi ważniejszymi osobami i ruszyli w drogę powrotną do domu. 
- Może to nie była impreza taka jak u Ashling, ale było znośnie, nie? - zaczęła konwersację. 
- Proszę cię. Gdyby nie ten Krzysztof czy jak mu tam to przez całą imprezę bym się zanudził.
- Może podczas treningów się rozkręcą.
- Zobaczymy.

czwartek, 28 lipca 2022

Chapter one

22 września 2020, Izmir
23-letnia Joanna siedzi na kamiennej podłodze w luksusowym domu i pakuje rzeczy. Jej wielka garderoba powoli pustoszeje, jej życie za kilka godzin ma się zmienić. Razem ze swoim chłopakiem Ianem nie używali klimatyzacji, dlatego Jo siedziała w samej bieliźnie. Swoje blond włosy związała w kucyk, który przy każdym ruchu głowy skakał jak szalony.
Tylko Ian został jej na tym świecie. Dwa lata temu zmarła jej mama, miesiąc temu ojciec, którego nawet nie znała, a po którym odziedziczyła spadek. Matka gdy dowiedziała się, że jest w ciąży wróciła do Turcji nawet nie mówiąc mu że zostaną rodzicami, dlatego zdziwił ją fakt że jej coś zapisał. 
Usłyszała, że wejściowe drzwi się otwierają i sekundę później poczuła zapach Iana i ramiona wokół jej szczupłej talii.
- Przepraszam, że przeze mnie musimy zmieniać kolejny raz dom.
- Daj spokój. Załatwię przy okazji sprawę spadku. A te pół roku szybko zleci, prawda?
Spadek, Polska, Bełchatów. Ostatnio te trzy słowa często gościły w ich rozmowach. Ian dostał staż z centrum medycznego. Kilka razy zmieniali swoje miejsce zamieszkania. Zresztą Joanna od 16 roku życia żyła na walizkach. Zawód modelki to ciężki orzech do zgryzienia. Setki pokazów, tysiące miejsc, miliony ludzi.
Po bankiecie w nowym klubie miała kolejny wyjazd, znowu Moskwa i pokaz sławnego projektanta.
Wieczorem ostatni raz zmierzali brzegiem morza zapamiętując każdą chwilę spędzoną w tym kraju. Dobre i złe momenty; to co tutaj osiągnęli; co ukształtowało ich na ludzi takich jacy są teraz.

23 września, Katowice
- Łukasz, ale to nie jest powód żeby w ten sposób o niej myśleć. Może ona nie zabierze ci tego domu? Skąd w ogóle masz pewność, że ojciec jej coś zapisał.
- Bo notariusz się z nią kontaktował! - krzyknął Łukasz do przyjaciela.
- Dowiemy się za kilka dni kto to jest i czego chce. Pewnie jest to jakaś brzydka tapeciara z krzywymi nogami i głupia jak but. - Krzysiek chciał pocieszyć przyjaciela, ale wiedział że teraz nic nie zdziała.
- Co on tak się drze? - do pokoju wpadł Zbyszek.
- Problemy rodzinne.
- A słyszałem coś. Siostra, tak? Weź daj spokój. Pewnie jakiś pasztet.
- W dupie to mam że pasztet! Niech wygląda jak pasztet, ale nie dam jej odebrać rodzinnego domu.
- Pomożemy ci.
- Ciekawe kurwa jak.
- Coś wymyśle.
Problem w tym, że Łukasz kompletnie źle ocenił swoją siostrę.

29 września, Łódź
- Kochanie, podasz mi moje czarne spodnie? Leżą na łóżku - za trzy godziny mieli spotkanie u notariusza. Podczas gdy Ian spełniał jej prośbę, Joanna ubrała bieliznę oraz niebieską koszule. Od kilku dni przebywali w Polsce. Na ich szczęście dostali duży apartament w centrum miasta.
Półtorej godziny przed spotkaniem wyjechali; Jo miała tylko nadzieję, że się nie zgubią i dotrą na czas.

Katowice
- Łukasz, może pojechać z tobą - Krzysiek wciąż pytał o to samo, a Łukasz odmawiał.
- Koniec tego. Nie będziesz jechał w takim stanie sam. Jadę z tobą. Krzysiek i Michał też się pakują. I nie chce słyszeć żadnego ale. - wtrącił się Zbyszek. Łukasz nie miał nic do gadania i chwilę później pędzili autostradą.

Warszawa
Przed budynek zajechali 15 minut przed czasem. Przy wejściu stała wysoka blondynka oraz równie wysoki co ona brunet.
- Ale laska - skomentował inteligentnie Zbyszek. Na sam jej widok ślinka mu ciekła. Na jedną noc byłaby idealna.
- Dobra, weź się rozglądaj za pasztetem a nie się na nią gapisz.
- Jest co podziwiać.
 No dobra wziąłby ją na kilka nocy. Ale nie dłużej niż tydzień.
Do spotkania zostało pięć minut; Łukasz wszedł do środka, para nadal stała przed wejściem, oni usadowili się na murku, a paszteta jak nie było tak nie ma.
- Ona chyba nie przyjdzie - odparł zrezygnowany Krzysiek.
- Krzysiek - zaczął Zbyszek - to..ona... to siostra Łukasza.
- Co? Gdzie? Nie widzę.
- Ta blondynka co stała z brunetem. No ta śliczna.
- O kurwa. To się Łukaszowi siostra udała - palnął się w czoło Michał.

- Panie Łukaszu proszę usiąść - przywitał go starszy siwy pan. Łukasz usiadł na fotelu i czekał na swoją siostrę. Równo o 14 otworzyły się drzwi i weszła blondynka.
- Dzień dobry - przywitała się po angielsku. Była strasznie podobna do jego babci.
- Pani Joanna Zień?
- Tak to ja. To mój chłopak Ian Gardner.
- Przepraszam, ale ten pan nie może być przy naszej rozmowie - odrzekła kobieta, która siedziała obok notariusza.
- W porządku. Poczekam na zewnątrz - chłopak pocałował Joannę w policzek i wyszedł. Ian zwykle nie palił, ale dzisiaj się denerwował; wyjął paczkę fajek z samochodu i wrócił z powrotem. Obok niego na murku siedziało trzech facetów. Jednego z nich kojarzył, ale nie wiedział jak się nazywa; znajoma była tylko twarz.

- Według woli państwa ojca, pani Joanna Zień otrzymuje kwotę pieniężną w wysokości pół miliona złotych; pan Łukasz Żygadło otrzymuje dom rodzinny w Warszawie przy ulicy Zabytkowej 12.
Ziomek słysząc te słowa odetchnął z ulgą.
- Ja nie chce tych pieniędzy. Nie znałam swojego ojca więc nic mi się nie należy.
Łukasz spojrzał na nią zdziwiony. Przecież to duża suma.
- Jest pani pewna?
- Tak. Możecie je przekazać na fundację. Zrzekam się swojego spadku.
- Panie Łukaszu?
- Jeśli taka jest wola mojej siostry to osobiście mogę powiedzieć tylko tyle że również ich nie przyjmę.

- I co? I co? - od samego progu Krzysiek dopadł Łukasza.
- Dom jest mój, ale.. ale..
- No wyduś to wreszcie z siebie - popędził go Michał.
- Ona zrzekła się spadku, czaicie?
- Żartujesz sobie.
- Albo głupia albo bogata.
- Joanna zaczekaj! - zawołał za nimi Żygadło. Blondynka zatrzymała się i odwróciła do brata. Był od niej o głowę wyższy; patrząc na niego zauważyła drobne podobieństwo.
- Może poznamy się bliżej, co? W końcu jesteś moją siostrą - wyszedł z propozycją.
- Przepraszam, ale tutaj kończy się na nasza historia. Zrzekłam się spadku i nie chce ciągnąć naszej znajomości.
Łukasz stał zaskoczony patrząc na odchodzącą siostrę.
- Łukasz, co się dzieje? Coś taki blady?
- Zrzekła się mnie tak samo jak spadku.
- Stary, przykro nam.
- Dowiedziałem się, że mam siostrę i już jej nie mam.

30 września, Łódź
- Myślisz że dobrze zrobiłaś? - nowe mieszkanie miało balkon, z którego przyjemnie patrzyło się na panoramę miasta. Oboje siedzieli w kąpieli słonecznej popijając drogie portugalskie wino.
- Tak. Tak samo myślę, że dobrze zrobiłam że nie chce mieć z tamtą rodziną żadnego kontaktu.
- No dobrze, szanuje twoją decyzję, aczkolwiek nie wiem czemu nie chcesz go poznać. Łukasz wydaje się być miłym facetem.
- Ty mi wystarczysz.
- Jo, nie możesz żyć wiecznie w tym kokonie. Zaufaj innym ludziom.
- Ufam tobie. Reszta jest dla mnie zbędna.
Ian słuchał jej, ale w głowie obmyślał pewien plan. Za bardzo jednak nie musiał się wysilać ponieważ los sam złączy drogi Joanny i Łukasza. I to nie będzie przypadek, a dar od losu.