- Jak wyglądam? - Jo obróciła się w okół własnej osi. Miała na sobie bordową sukienkę do połowy ud, a na nogach czarne szpilki. Włosy zostawiła rozpuszczone, a w uszy wpięła małe brylanciki - prezent od Iana na urodziny.
- Jak milion dolarów - wymruczał jej do ucha. Prawa ręka zawędrowała na jej delikatne udo teraz spowite cielistą pończochą. Joanna zaśmiała się i uciekła od niego. Dzisiaj szli na wystawny bankiet do klubu. Ian miał poznać nowych kolegów oraz szefów, a Jo szła tylko jako osoba towarzysząca. Ta rola w pełni jej odpowiadała.
Samochodem służbowym wyjechali z osiedla kierując się do klubu.
- Dużo będzie osób?
- Nie mam pojęcia. Jak będzie nudno to uciekniemy wcześniej, nie? - uśmiechnął się do niej łobuzersko. Wiele razy tak robili i nigdy ich to nie nudziło.
- Taa, i znowu uznają nas za bufonów.
Bełchatów
- Łukasz, chodź no. Przecież wiesz, że Miguel przyjmie cię z otwartymi ramionami. Tak samo jak zarząd.
- I niby jako kto tam pójdę?
- No jako moja osoba towarzysząca no. - przecież to było takie oczywiste, że Łukasz będzie partnerem Krzyśka. No pewnie.
- Co ty Krzysiu gadasz. Pójdziemy jako wataha z Kac Vegas. Tego wieczoru jako samotne wilczki. - poprawił kolegów Michał.
- Wam potrzeba dużej ilości alkoholu widzę - przejął inicjatywę Zbyszek.
Zastanawia was czemu tych czterech panów tak ciągle się ze sobą trzyma? Otóż złączył ich wspólny problem. Ich najlepsi przyjaciele porzucili ich. Jedni na zawsze, inni tylko czasowo. Ale jednak.
- Ja tam potem idę na jakieś after party - zagaił Zbyszek.
Rozłąka z Wiktorem sprawiła, że nie chciało mu się żyć. Czuł się tak jakby ktoś zabrał mu cząstkę życia, jego bratnią duszę. Przyjaciele wspierali go jak tylko mogli. Niedługo miał się rozpocząć sezon ligowy i mecze z Jastrzębiem znowu miały ich poróżnić.
We czwórkę weszli do wielkiej sali, gdzie za stołami siedzieli wszyscy goście. Oni jak zwykle przyszli ostatni.
- Panowie nareszcie. Jak już nasze spóźnialskie orły przyszły to możemy zaczynać oficjalną prezentację.
- Nudy część pierwsza - zaśmiał się po cichu Krzysiek do Michała. Oni jako starzy wyjadacze wiedzieli co ich czeka. Część oficjalna mieli w głębokim poszanowaniu. Dopiero część rozrywkowa wzbudzała w nich emocję.
Joanna trzymała się z boku. Obserwowała tłum na parkiecie i popijała białe wino gdy jej uwagę przykuło trzech kolesi i jej brat Łukasz.
- Jasna cholera - zaklęła pod nosem i odwróciła się do okna. Chciała jak najszybciej stąd wyjść, ale również nie chciała psuć zabawy Ianowi.
- Co ty tutaj robisz? - usłyszała niski głos obok siebie. Odwróciła się i wpadła w zielone tęczówki. Obok niej stał wysoki brunet o miłym uśmiechu. Jeden z trzech kolegów Łukasza.
- A co cię to obchodzi? - odpowiedziała niegrzecznie.
- Hej hej nie musisz być dla mnie taka nie miła.
- A ty nie musisz wiedzieć wszystkiego - odcięła się. Chciała się odwrócić, ale kątem oka zobaczyła, że nadchodzi reszta chłopaków z Łukaszem na czele.
- Siostra? - zapytał zdziwiony.
- Powiedziałam ci coś wcześniej, prawda?
- Co cię sprowadza do Bełchatowa? - totalnie olał jej wcześniejszą wypowiedź.
- Nie muszę ci się tłumaczyć, ale domyślam się że nie odpuścicie. Otóż mój chłopak będzie nowym lekarzem w tutejszym klubie sportowym. Musieliśmy porzucić dawne mieszkanie i przeprowadzić się tutaj. Wystarczy?
Jo nie wiedziała po co to wszystko im mówi. Przecież byli dla niej kompletnie obcymi osobami. Sama też nie czuła jakiejś więzi między nimi.
- Może dlatego, że Łukasz chciałby poznać swoją siostrę? - zapytał retorycznie Michał.
- A może ja nie mam na to ochoty? - odparła całkowicie szczerze Joanna. Zawsze była szczera i nie owijała w bawełnę. Tego samego oczekiwała od innych osób.
Zbyszkowi podobała się bezpośredniość Jo. Znał do tej pory tylko jedną osobę tak bezpośrednią jak on. Był to jego już BYŁY PRZYJACIEL Wiktor. Chciałby zbliżyć się do Joanny; poznać ją, pośmiać się, robić wszystko to co robił kiedyś z przyjacielem. Coś co nigdy już nie wróci, bo honor jest ważniejszy niż przyznać się do błędu.
Krzysiek stał zapatrzony w Joannę jak w obrazek. Widać było, że dużo czasu musi upłynąć zanim komuś zaufa. Znał ten typ doskonale. Pamiętał ile czasu musiało upłynąć zanim Arek mu zaufał. Co on robił żeby Arek chociaż się do niego uśmiechnął to głowa mała. Na samą myśl o nim w środku budziło się ciepło. W osobie Joanny chciałby mieć kogoś w rodzaju przyjaciela. Może by godnie zastąpiła Arka? Kto wie.
Jo nie wiedziała czemu tych dwóch tak dziwnie się na nią patrzy. Chciała zwrócić im uwagę gdy doszedł Ian.
- Kochanie, coś się stało?
- Rozmawiamy sobie tylko - uspokoił go Krzysiek. - Musimy być teraz grzeczni żebyś leków na spanie nie zamienił nam na sranie - zaśmiał się.
- Jesteście graczami Skry? - zapytał zdziwiony Ian.
- My tutaj wszyscy zgromadzeni oprócz Łukasza, który wybrał zimną Rosję.
Zień trafnie zauważyła, że to Krzysiek był największym gadułą w tym gronie. Nie mogła jeszcze rozgryźć reszty. Ale w sumie nie wiele ją to obchodziło.
- My już chyba będziemy się zbierać - powiedział Ian gdy zobaczył, że Joanna powoli zaczyna się nudzić. Pożegnali się ze wszystkimi ważniejszymi osobami i ruszyli w drogę powrotną do domu.
- Może to nie była impreza taka jak u Ashling, ale było znośnie, nie? - zaczęła konwersację.
- Proszę cię. Gdyby nie ten Krzysztof czy jak mu tam to przez całą imprezę bym się zanudził.
- Może podczas treningów się rozkręcą.
- Zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz