czwartek, 28 lipca 2022

Chapter one

22 września 2020, Izmir
23-letnia Joanna siedzi na kamiennej podłodze w luksusowym domu i pakuje rzeczy. Jej wielka garderoba powoli pustoszeje, jej życie za kilka godzin ma się zmienić. Razem ze swoim chłopakiem Ianem nie używali klimatyzacji, dlatego Jo siedziała w samej bieliźnie. Swoje blond włosy związała w kucyk, który przy każdym ruchu głowy skakał jak szalony.
Tylko Ian został jej na tym świecie. Dwa lata temu zmarła jej mama, miesiąc temu ojciec, którego nawet nie znała, a po którym odziedziczyła spadek. Matka gdy dowiedziała się, że jest w ciąży wróciła do Turcji nawet nie mówiąc mu że zostaną rodzicami, dlatego zdziwił ją fakt że jej coś zapisał. 
Usłyszała, że wejściowe drzwi się otwierają i sekundę później poczuła zapach Iana i ramiona wokół jej szczupłej talii.
- Przepraszam, że przeze mnie musimy zmieniać kolejny raz dom.
- Daj spokój. Załatwię przy okazji sprawę spadku. A te pół roku szybko zleci, prawda?
Spadek, Polska, Bełchatów. Ostatnio te trzy słowa często gościły w ich rozmowach. Ian dostał staż z centrum medycznego. Kilka razy zmieniali swoje miejsce zamieszkania. Zresztą Joanna od 16 roku życia żyła na walizkach. Zawód modelki to ciężki orzech do zgryzienia. Setki pokazów, tysiące miejsc, miliony ludzi.
Po bankiecie w nowym klubie miała kolejny wyjazd, znowu Moskwa i pokaz sławnego projektanta.
Wieczorem ostatni raz zmierzali brzegiem morza zapamiętując każdą chwilę spędzoną w tym kraju. Dobre i złe momenty; to co tutaj osiągnęli; co ukształtowało ich na ludzi takich jacy są teraz.

23 września, Katowice
- Łukasz, ale to nie jest powód żeby w ten sposób o niej myśleć. Może ona nie zabierze ci tego domu? Skąd w ogóle masz pewność, że ojciec jej coś zapisał.
- Bo notariusz się z nią kontaktował! - krzyknął Łukasz do przyjaciela.
- Dowiemy się za kilka dni kto to jest i czego chce. Pewnie jest to jakaś brzydka tapeciara z krzywymi nogami i głupia jak but. - Krzysiek chciał pocieszyć przyjaciela, ale wiedział że teraz nic nie zdziała.
- Co on tak się drze? - do pokoju wpadł Zbyszek.
- Problemy rodzinne.
- A słyszałem coś. Siostra, tak? Weź daj spokój. Pewnie jakiś pasztet.
- W dupie to mam że pasztet! Niech wygląda jak pasztet, ale nie dam jej odebrać rodzinnego domu.
- Pomożemy ci.
- Ciekawe kurwa jak.
- Coś wymyśle.
Problem w tym, że Łukasz kompletnie źle ocenił swoją siostrę.

29 września, Łódź
- Kochanie, podasz mi moje czarne spodnie? Leżą na łóżku - za trzy godziny mieli spotkanie u notariusza. Podczas gdy Ian spełniał jej prośbę, Joanna ubrała bieliznę oraz niebieską koszule. Od kilku dni przebywali w Polsce. Na ich szczęście dostali duży apartament w centrum miasta.
Półtorej godziny przed spotkaniem wyjechali; Jo miała tylko nadzieję, że się nie zgubią i dotrą na czas.

Katowice
- Łukasz, może pojechać z tobą - Krzysiek wciąż pytał o to samo, a Łukasz odmawiał.
- Koniec tego. Nie będziesz jechał w takim stanie sam. Jadę z tobą. Krzysiek i Michał też się pakują. I nie chce słyszeć żadnego ale. - wtrącił się Zbyszek. Łukasz nie miał nic do gadania i chwilę później pędzili autostradą.

Warszawa
Przed budynek zajechali 15 minut przed czasem. Przy wejściu stała wysoka blondynka oraz równie wysoki co ona brunet.
- Ale laska - skomentował inteligentnie Zbyszek. Na sam jej widok ślinka mu ciekła. Na jedną noc byłaby idealna.
- Dobra, weź się rozglądaj za pasztetem a nie się na nią gapisz.
- Jest co podziwiać.
 No dobra wziąłby ją na kilka nocy. Ale nie dłużej niż tydzień.
Do spotkania zostało pięć minut; Łukasz wszedł do środka, para nadal stała przed wejściem, oni usadowili się na murku, a paszteta jak nie było tak nie ma.
- Ona chyba nie przyjdzie - odparł zrezygnowany Krzysiek.
- Krzysiek - zaczął Zbyszek - to..ona... to siostra Łukasza.
- Co? Gdzie? Nie widzę.
- Ta blondynka co stała z brunetem. No ta śliczna.
- O kurwa. To się Łukaszowi siostra udała - palnął się w czoło Michał.

- Panie Łukaszu proszę usiąść - przywitał go starszy siwy pan. Łukasz usiadł na fotelu i czekał na swoją siostrę. Równo o 14 otworzyły się drzwi i weszła blondynka.
- Dzień dobry - przywitała się po angielsku. Była strasznie podobna do jego babci.
- Pani Joanna Zień?
- Tak to ja. To mój chłopak Ian Gardner.
- Przepraszam, ale ten pan nie może być przy naszej rozmowie - odrzekła kobieta, która siedziała obok notariusza.
- W porządku. Poczekam na zewnątrz - chłopak pocałował Joannę w policzek i wyszedł. Ian zwykle nie palił, ale dzisiaj się denerwował; wyjął paczkę fajek z samochodu i wrócił z powrotem. Obok niego na murku siedziało trzech facetów. Jednego z nich kojarzył, ale nie wiedział jak się nazywa; znajoma była tylko twarz.

- Według woli państwa ojca, pani Joanna Zień otrzymuje kwotę pieniężną w wysokości pół miliona złotych; pan Łukasz Żygadło otrzymuje dom rodzinny w Warszawie przy ulicy Zabytkowej 12.
Ziomek słysząc te słowa odetchnął z ulgą.
- Ja nie chce tych pieniędzy. Nie znałam swojego ojca więc nic mi się nie należy.
Łukasz spojrzał na nią zdziwiony. Przecież to duża suma.
- Jest pani pewna?
- Tak. Możecie je przekazać na fundację. Zrzekam się swojego spadku.
- Panie Łukaszu?
- Jeśli taka jest wola mojej siostry to osobiście mogę powiedzieć tylko tyle że również ich nie przyjmę.

- I co? I co? - od samego progu Krzysiek dopadł Łukasza.
- Dom jest mój, ale.. ale..
- No wyduś to wreszcie z siebie - popędził go Michał.
- Ona zrzekła się spadku, czaicie?
- Żartujesz sobie.
- Albo głupia albo bogata.
- Joanna zaczekaj! - zawołał za nimi Żygadło. Blondynka zatrzymała się i odwróciła do brata. Był od niej o głowę wyższy; patrząc na niego zauważyła drobne podobieństwo.
- Może poznamy się bliżej, co? W końcu jesteś moją siostrą - wyszedł z propozycją.
- Przepraszam, ale tutaj kończy się na nasza historia. Zrzekłam się spadku i nie chce ciągnąć naszej znajomości.
Łukasz stał zaskoczony patrząc na odchodzącą siostrę.
- Łukasz, co się dzieje? Coś taki blady?
- Zrzekła się mnie tak samo jak spadku.
- Stary, przykro nam.
- Dowiedziałem się, że mam siostrę i już jej nie mam.

30 września, Łódź
- Myślisz że dobrze zrobiłaś? - nowe mieszkanie miało balkon, z którego przyjemnie patrzyło się na panoramę miasta. Oboje siedzieli w kąpieli słonecznej popijając drogie portugalskie wino.
- Tak. Tak samo myślę, że dobrze zrobiłam że nie chce mieć z tamtą rodziną żadnego kontaktu.
- No dobrze, szanuje twoją decyzję, aczkolwiek nie wiem czemu nie chcesz go poznać. Łukasz wydaje się być miłym facetem.
- Ty mi wystarczysz.
- Jo, nie możesz żyć wiecznie w tym kokonie. Zaufaj innym ludziom.
- Ufam tobie. Reszta jest dla mnie zbędna.
Ian słuchał jej, ale w głowie obmyślał pewien plan. Za bardzo jednak nie musiał się wysilać ponieważ los sam złączy drogi Joanny i Łukasza. I to nie będzie przypadek, a dar od losu.